Opakowanie
Butelka dobrze leży w dłoni, łatwo się też otwiera. Otwór jest szeroki, z precyzyjnym dozowaniem może być ciężko, ale ja nie żałuję sobie kosmetyków do włosów i nie odmierzam w mililitrach :) Jest dobrze. Etykieta mogłaby być nieco czytelniejsza i zawierać więcej konkretów, ale co tu pisać o szamponie z dość marnym składem. Wybaczcie, że nie pamiętam ceny, ale na pewno nie mogła być wysoka (poniżej 10zł), inaczej bym się nie zdecydowała na zakup czegoś od Garnier. Niestety nie lubię tej firmy.
Kolor, zapach
Kolor? Średnio już pamiętam, ale chyba był to biało-brzoskwiniowy, perlisty, o fajnej konsystencji płyn. Nie przywiązuję wagi do koloru kosmetyku, bo z tym to bywa naprawdę KOLOROWO :) Jedna rzecz jednak szczególnie zapadła mi w pamięć... Zapach! O tak! Mango i jakieś takie kokosowe nuty, zapach raju, egzotyki, świeżego koktajlu owocowego. Mniam, mniam. Czy zapach utrzymywał się na włosach po myciu? Raczej nie, skoro tego nie pamiętam albo odżywki go tłumiły. Ale wrażenia podczas mycia - bajka. Dla tych, które nie czekają z utęsknieniem na każde mycie włosów (tak jak ja ostatnio :( ), może być prawdziwą motywacją.
Działanie
Najważniejsze - myje, dobrze się pieni. ALE jest zbyt mocny dla mojej skóry głowy, która wcale nie jest jakoś wybitnie wrażliwa. Po około dwóch tygodniach stosowania powróciło swędzenie i łupież, tak więc szampon poleciał w świat. Sam zapach nawet nie przekonał mnie do zużycia tego produktu do końca, niestety. Przeczytałam na KWC, że dziewczyny zużywają go jako żel pod prysznic, w sumie o tym nie pomyślałam - mógłby być całkiem przyjemny :) Yves Rocher wypuściło letnią limitowankę o zapachu mango i marakuja, kupiłam 2 żele 400ml na zapas, są bosssskie.
Co do samego mycia, to mam też wrażenie, że niby oczyszczał, ale jednocześnie sprawiał, że włosy nie wyglądają korzystnie. Na pewno nie były sypkie i "skrzypiące", jak po dobrych tzw. rypaczach (mocnych szamponach z SLS, typu Barwa czy H&S)
Skład
Nie wiem w sumie, dlaczego go kupiłam, bo na pewno nie ze względu na cudowny skład. Chyba chciałam się przekonać czy używanie zwykłych detergentów (demonicznych sulfatów ]:->) na co dzień mi pasuje, ale okazało się, że jednak nie. Jakkolwiek włosy nie cierpią za mocno, jeśli używam porządnej odzywki/maski po myciu, tak na skórze głowy dość szybko odczuwam nieprzyjemne efekty. Po tygodniu - dwóch skalp zaczyna swędzieć i pojawia się łupież. Nawet alkoholowe wcierki mi nie szkodzą, jeśli używam łagodnych szamponów. Cóż... Nie będę analizowała składu i udawała, że się znam na tych wszystkich składnikach :) Ale na pierwszy rzut oka widzimy, że szampon ma Sodium Laureth Sulfate na drugim miejscu i bardzo wysoko barwniki (!). Dopiero za barwnikami znajdziemy olej kokosowy, a już hen - hen za zapachami (Limonene, Linalool) olejek z mango i ekstrakt z kwiatu gardenii. Cóż, nie ma co się spodziewać zbyt wiele po tym szamponie, jak jedynie przyjemnego oczyszczania. Gliceryna na czwarym miejscu oraz polyquaternium-10 mogą odpowiadać za obciążenie, oblepienie włosów.
Podsumowanie
- ZAPACH! Piękny! Nie utrzymuje się na włosach, ja przynajmniej nie zauważyłam tego w połączeniu z różnymi odżywkami. Mimo wszystko najmocniejsza strona tego szamponu.
- Dość dobrze myje
- Podrażnia wrażliwsze skalpy przy regularnym stosowaniu (u mnie co 2-3 dni)
- Otworek w butelce jest spory, co może być zaletą, ale i wadą - łatwo marnować produkt
- Może obciążać włosy
- Nie zauważyłam obiecywanego przez producenta działania
- Kiepski skład
Moja ocena
Niestety, ale tylko 2. Nie kupię go ponownie. Polecam spróbować osobom, którym żaden szampon nie straszny :) Znam takie i bardzo im zazdroszczę....
Moja ocena